Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec hazardu - że przestaliśmy kierować własnym życiem.
Kto lubi się przyznawać do przegranej? Prawie nikt. Odruchowo mówimy, że zrobimy to jutro, że nie jesteśmy bezsilni. Bardzo trudno jest przyznać się do słabości. Mamy w umyśle obsesję, która mówi: "Nieprawda! Nieprawda!" Jednakże coś zawsze przypomina nam o destrukcyjności naszego hazardu. Żaden inny rodzaj destrukcji nie jest taki jak ten, który jest chorobą emocjonalną. Kiedy raz zaakceptujemy ten fakt, nasze ludzkie bolączki zakończą się (staną się dopełnione, staną się całością).
Kiedy przystępujemy do AH, spoglądamy inaczej na to absolutne upokorzenie. Zaczynamy wierzyć, że tylko przez zaakceptowanie swojej przegranej jesteśmy w stanie zrobić pierwsze kroki w kierunku osiągnięcia zdrowia psychicznego i siły. Wyznanie naszych osobistych porażek staje się fundamentem, na którym może być budowane szczęśliwe życie mające swój cel.
Kiedy po raz pierwszy stanęliśmy przed wyzwaniem przyznania się do przegranej, większość z nas buntowała się. Przystąpiliśmy do AH, spodziewając się, że nauczy się nas poczucia własnej wartości i siły woli. A powiedziano nam, że jeśli chodzi o hazard, poczucie własnej wartości nie jest atutem, tak naprawdę zaś jest niewątpliwym obciążeniem.
Powiedziano nam wtedy, że byliśmy ofiarami umysłowej obsesji, tak subtelnie potężnej, że żadna siła ludzkiej woli nie mogła jej złamać. Nie było takiej rzeczy, jak osobiste pokonanie tego przymusu. Zaledwie kilka osób było rzeczywiście tak udręczone, że pokonało swoją chorobę na własną rękę. Życie pod pręgierzem hazardu doprowadziło nas do AH i tam odkryliśmy śmiertelny charakter naszej sytuacji. Wtedy i tylko wtedy, staliśmy się otwarci na przyznanie się do błędu i gotowi, aby słuchać, tak jak potrafią to tylko umierający. Staliśmy się gotowi zrobić cokolwiek, co uwolni nas od tej bezlitosnej obsesji.
© anonimowihazardzisci.org
Realizacja: 2012 rok